środa, 29 lipca 2009

Erewan

Dzis wiekszosc dnia poswiecilismy na zwiedzanie stolicy Armenii. Zaczelismy od najstarszego zachowanego tu kosciola - Kosciola sw. Katogike ocalalego przed rozbiorka w czasach Stalina. Niewielka, skromna swiatynia stoi na zabloconym placu miedzy blokami z wielkiej plyty. Miodzio. By nacieszyc oczy czyms piekniejszym zainwestowalismy 300 pieniazkow i udalismy sie do Ormianskiej Galerii Narodowej. Upatrzylismy sobie jedno pietro (z osmiu) - ze sztuka zagraniczna i spedzilismy tam sporo czasu. Ekspozycja byla swietna - poczawczy od posazkow egipskich z XX w. p.n.e. przez malarstwo Goi, Rubensa, Botticellego czy Donatella na przepieknych rzezbach i porcelanie konczac. Troszke zmeczeni postanowilismy odpuscic pozostale 7 pieter i jeszcze chwile spedzilismy na wystawie map przedstawiajacych Armenie w roznych okresach (byly tu kopie map z 1482 roku jak i starszych - cos pieknego! jak oni po wojnach trafiali z czyms takim do domu?!) A... z okien galerii, z "naszego" osmego pietra roztaczal sie swietny widok na Plac Rebulbiki. Madrze zaprojektowany plac z duza fonatanna otoczony jest socrealistycznymi (acz bardzo ladnymi!) budynkami z rozowawego tufu; budynkami w ktorych znajduja sie ministerstwa, urzedy i hotele. Galeria Narodowa jest wieeeelka i jesli ktos ma wiecej czasu, zainteresowania tematem i wiedzy to z pewnoscia spedzi w niej przynajmniej jeden dzien i wyjdzie zachwycony. My wyszlismy szybciej i poszlismy (po drodze kuszajac buly z miechem) do Blekitnego Meczetu - pokrytego kolorowymi mozaikami i polozonego w otoczeniu zacisznego ogrodu. Nastepnie przeszlismy na druga strone ulicy i weszlismy do Hali Targowej. Taaaak... Takich slodyczy u nas nie ma. Owoce kandyzowane welkiej masci, rolady z orzechami, orzechy zawiniete w stezalym kisielu, pomidory kandyzowane nadziewane orzechami i miodem (brrr....jakie to slodkie!!! :/) do tego ogom ziol, owocow oraz przypraw kolorowych i pachnacych obstawionych przez zachecajacych do kupna sprzedawcow... Przekonani do kupna czegos, co ciezko jest jesc wyszlismy i poszlismy do Muzeum Zaglady przedstawiajacego zaglade 1,5 mln Ormian, ktora rozpoczela sie w 1915 roku na terenie Impreium Tureckiego. Tresc zgromadzonych tam dokumentow, pamietnikow, listow i zdjec robila ogromne wrazenie a do glowy przychodzila mysl, ze historia ma tendencje do powtarzania sie:/ Kolo muzeum znajduje sie takze mauzoleum z plonacym ogniem i obelisk - calosc jest dosc nowoczesnym projektem ulokowanym na wzgorzu - naprzeciw majestatycznego, osniezonego Araratu... Byl to ostatni punkt naszej dzisiejszej wycieczki do Erewanie... Wracajac minelismy jeszcze okazaly budynek fabryki brandy, wina i wodki ale postanowilismy tam nie wchodzic bo nie wiadomo co nas dzis jeszcze na drodze spotka ;) Odpoczelismy za to na murku przy fontannie, wypisalismy karki do blizszych nam Rodakow i powrocilismy w okolice hostelu. Za chwile zabierzemy placaki i bedziemy probowali dostac sie dzis do pobliskiego Eczmiadzynia by zobaczyc najstarsza chrzescijanska swiatynie w Armenii (Ormianie przyjeli chrzest gdy my bylismy jeszcze w glebokim,ciemnym lesie...- bo w 301 roku ;) ) Pozdrowka!

1 komentarz:

  1. A czy obok kartek wysłaliście do zaprzyjażnionych paczuszki ze słodkościami i rudymi.Buźka

    OdpowiedzUsuń